Wataha Etavlon
Tereny Watahy Bir => Jeziora => Wątek zaczęty przez: Naitekiakki w Czerwiec 04, 2013, 20:09:24
-
(http://cdn12.podroze.smcloud.net/t/gallery/thumbnails/30/9026/9026_590x443_crop_rozmiar-niestandardowy.jpg)
-
Wbiegła i położyła się na brzegu.
-
________________________________________
Nie wyszłaś z jaskini.
-
Czyli byłam w jaskini...
aha. xD
-
Wszedłem. Rozejrzałem się po pięknym otoczeniu. Nagle zobaczyłem na brzegu czyjąś postać. Vemona. Uśmiechnąłem się zawadiacko i bezszelestnie do niej podszedłem. Stanąłem tuż za nią i położyłem się.
-Hej! - odezwałem się z nienacka.
-
____________________________________
Rozpowiedziałabyś o watasze kilku osobom? Nikt nie wchodzi oprócz mnie, ciebie i Vane'a :(
-
Wzdrygnęła się i przewróciła na plecy. Zobaczyła basiora.
-Hej... -uśmiechnęła się.
-
-Jak tam? - spytałem.
-
-A dobrze. -uśmiechnęła się.
-
Również się uśmiechnąłem.
-
-A jak się czuje alpha?
-
-Przede wszystkim, niezbyt czuje się Alphą. Ale jest w porządku. Porozmawiamy o czymś?
-
-Tak.. A o czym?
-
-Bo ja wiem... Opowiesz coś o sobie?
-
-To zależy co chcesz wiedzieć.
-
-A co chcesz powiedzieć? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
-
-To co chcesz wiedzieć.
-
-Dobra, poddaję się. - mruknąłem, kładąc głowę na ziemi. -Gdzie się urodziłaś? - spytałem ciekawie.
-
-Na dalekim wschodzie... A ty?
-
-I tu jest pies pogrzebany. Ani ja ani Vane niczego nie pamiętamy. Jednak... - zmarszczyłem brwi. -...Kiedyś nie było nas dwóch. Mieliśmy trzeciego brata. Ale... Od dawna go nie widzieliśmy. On... - zaśmiałem się nagle. -Z naszej trójki to Vanahetti był ten ''najstarszy'', ja najdziecinniejszy, a Los był... No cóż, on był tym ''ślicznym''. - zachichotałem, po czym spoważniałem. -Ale żaden z nas, ja czy Vane, nie wie, skąd pochodzimy. Wiemy jednak dlaczego. Krótko po naszym dorośnięciu spadł martwy śnieg.
-
Hej! Niby z której strony jestem ''śliczny''? >.<
Wypraszam sobie >.<
Mogę być co najmniej przystojny =3
-
__________________________________
xD
-
-Ugh... to ciekawe... -przymknęła oczy i położyła się na boku.
-
Spojrzałem na Vemonę. Wstałem.
-Idę. Zanudzam cię tym wszystkim. Zaczęłaś przysypiać.
-
-Nie zanudzasz... Jak chcesz to ja ciebie tutaj trzymać nie będę. -posmutniała i usiadła tuż przed nim.
-
Usiadłem ponownie.
-Co będziesz robić?
-
-Szczerze to nie wiem. Może coś wymyślisz? -uśmiechnęłam się.
-
Zamyśliłem się. Nie za bardzo lubiłem ryzyko, ale...
-Co powiesz na wycieczkę do Dzikiej Ziemi?
-
-Można spróbować... -uśmiechnęła się i zaczęła okrążać basiora machając ogonem.
-
-Chodź za mną. - uśmiechnąłem się, złapałem Vemonę i wyleciałem z nią.